Postanowiłam dziś wybrać się na targowisko by uzupełnić zapasy warzyw i owoców. W pewnej chwil przez moment wydawało mi się że widzę moją koleżankę ze szkolnej ławy Kaśkę, niby to ona tylko taka jakaś "wielka" ? Kaśka to moja dobra koleżanka z lat szkolnych, wspaniała dziewczyna choć zawsze smutna i przestraszona. Nie ma jednak się co dziwić pochodziła z bardzo biednej wielodzietnej rodziny, miała może ośmioro czy dziewięcioro rodzeństwa już nie pamiętam. Zawsze dokarmialiśmy ja naszymi kanapkami i zjadała po nas obiady w szkole bo w domu nie miała co jeść. Jej rodzice nie byli pijakami ani nic w tym stylu po prostu życie dało im chyba w kość Tato jej bardzo chorował (choć dzieci robił ?) mama fajna tylko taka niezaradna zawsze mi się wydawało że nic nie umie. Mieli zawsze bałagan w domu, chodzili w brudnych rzeczach Kaśka mówiła że obiadów nie ma bo mama ugotować nie umie tylko chleb z mlekiem jedli.
Kaśka była bardzo bardzo szczupłą nie wysoką dziewczyną o ciemnych włosach i zawsze smutnym wyrazie twarzy nawet kiedy ktoś opowiadał dowcip i wszyscy się śmiali ona pozostawała poważna, na prawdę nie pamiętam jej uśmiechu z tamtych czasów. Wszystkie dziewczyny zazdrościły jej tego że jest taka chuda bo każda z nas tu i tam miała czegoś więcej, śmiałyśmy się że będzie modelką na wybiegach bo wygląda jak "wieszak" Ostatni raz widziałam ją jesienią dwa lata temu chyba na cmentarzu nie pamiętam wiem tylko że wyglądała tak samo jak w czasach szkolnych niesamowicie chuda i smutna, wyglądała przy mnie jak patyk a raczej gałązka bo Ja wówczas (jesień 2011) ważyłam 128 kg :) a wtedy Ona ledwie 40 no może 42kg. Mówiła że ma męża i syna jakoś pomału im leci mieszkają u niego w domu, starają się go remontować zastanawiałam się wtedy nad zorganizowaniem spotkania klasowego lecz ona nie była tym kompletnie zainteresowana.
I dziś kiedy zobaczyłam tą "wielką" podobną do Kaśki dziewczynę nie dawało mi to spokoju, zaczęłam więc spacerować po rynku i szukać jej.
Wyobraźcie sobie że ją znalazłam stała przy budce typu Fast-food i jadła kebaba czy coś w tym stylu wyglądała OGROMNIE !!! Stałam jak wryta nie mogłam się napatrzeć i uwierzyć że to ta sama osoba, ważyła teraz chyba z 200 kilo miała ogromne ręce, potężne nogi, brzuch, uda a twarz wyglądała jakby była popuchnięta. W pewnej chwili mnie zauważyła (trudno było mnie nie zauważyć jak z otwartymi ustami się w nią wpatrywałam) Obdarowała mnie tak niesamowicie szerokim i ciepłym uśmiechem że ciarki przeszły mi po plecach. Nagle zaczęła wołać "Mańka ... Mańka to ty Jezu jak ty schudłaś" (no tak ważę "tylko" 91kg ) i podeszła do mnie a raczej przytoczyła się wraz z kebabem w jednej i reklamówką również z "śmieciowym daniem" w drugiej ręce.
Stałam tam dalej totalnie zaskoczona a ona zaczęła opowiadać i opowiadać buzia jej się nie zamykała.
Mówiła jak bardzo jest szczęśliwa że mąż znalazł świetną pracę ona również (w sklepie spożywczym) zdała na prawo jazdy więc nie musi już nigdzie chodzić wsiada tylko i już jest gdzie tylko chce. Nie dokończyli remontu lecz kto by się tym martwił ważne że do "garnka jest co włożyć" mówiła wskazując na reklamówkę.
Byłam sparaliżowana słuchając ją, mówiła że teraz wie że żyje, nie wyobraża sobie wyjścia do miasta bez zjedzenia hamburgera i kupienia pysznego ciasta, pytała czy byłam w tej czy tamtej knajpie czy jadłam to i tamto, wszystko o czym mówiła obracało się wokół jedzenia. Ja tylko kiwałam głową w jedną to w drugą stronę i nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Kiedy w końcu zebrałam się aby otworzyć usta powiedziałam "troszkę Ci się przybrało Kasieńko na wadze" ona na to "czy ja wiem może trochę nie zauważyłam nie mam wagi" i zaczęła że nie może doczekać się spotkania klasowego aby wszystkich znowu zobaczyć i tak dalej. W pewnym momencie zadzwonił jej telefon odebrała i powiedziała "już biegnę" obdarzyła mnie kolejnym niesamowicie radosnym pulchnym uśmiechem ucałowała w policzek i krzyknęła "do zobaczenia na spotkaniu klasowym dwudziestego trzeciego" po czym odeszła. Stałam tam jeszcze krótką chwilę totalnie zaskoczona gdy się ocknęłam wydzwaniałam do wszystkich którzy ją znali a numery miałam zapisane w telefonie z pytaniem "WIDZIELIŚCIE OSTATNIO KAŚKĘ W. JA DZIŚ JĄ WIDZIAŁAM I JESTEM W SZOKU" nikt absolutnie nikt jej nie widział od jakiegoś roku. Anka (organizatorka spotkania klasowego) powiedziała że dzwoniła jakiś tydzień temu aby potwierdzić obecność na spotkaniu i też jej się wydawało że Kaśka ma "szczęśliwy" głos.
Siedzę już w domu i opisuje wam to wszystko, choć nie wierząc do końca w to co przeżyłam, ostatnią osobą do jakiej dzwoniłam w sprawie Kaśki była moja mama po opowiedzeniu jej całej historii usłyszałam :
"dziecko ty po prosu nie wiesz co to jest GŁÓD ona całe życie była głodna a teraz już nie jest i jest szczęśliwa"
No tak poniekąd racja lecz ja też wiem co to "GŁÓD" tylko zupełnie inny przecież to ON doprowadził mnie do wagi 128kg i pochłaniania 3000 kalorii wciągu godziny. I teraz właśnie z nim walczę i mnie mam zamiaru się poddawać mój głód jest w mojej głowie a "szczęście" i jedzenie no fakt w tym też coś jest.
Kaśka zmieniła się niewyobrażalnie pod względem fizycznym jak i psychicznym. Zadziwiające że Ja pragnę smukłej sylwetki dla lepszego samopoczucia dla zdrowia a Ona jest gruba, uśmiechnięta i szczęśliwa choć tego nie mogę być pewna bo SZCZĘŚCIE bywa różne.